(list do pastora kościoła do jakiego Iwonę przyprowadziłem, bo z tym kościołem była niegdyś związana)
Długo rozważałem czy powiedzieć komuś prawdę, czy milczeć i zostawić Bogu czasowi to wszystko. Może by mnie w końcu ulżyło gdybym się zwierzył z bólu i zawodu jaki doświadczyłem i może ktoś doradzi mi coś, abym zrozumiał takie zachowania i postępowania Iwony.
Całe moje życie przez prawie dwa lata było skupione na Iwonie tak jak tego żądała i wymuszała. Poświęciłem dla niej wszystko, do ostatka. Poświęciłem, bo obiecaliśmy sobie i Bogu, że będziemy razem więc była dla mnie żoną a o mnie mówiła “mój mąż”. Nawet mówiła do mnie tato bo opiekowałem się bardziej jak własnym dzieckiem. Jak już nie miałem co dać zajmuje się innymi mężczyznami mnie odrzucając jak zużytą ścierkę. Jakby wytarła we mnie swoje nieczystości i poszła szukać nowej szmaty. Nie mogę pojąć, że ona aby zmienić teraz swoje życie (do czego ja ją doprowadziłem) albo szukać nowego partnera, uwierzyła w potworne kłamstwa i oskarżenia jakie wymyśliła i mówi innym o mnie źle. Mnie tyle zarzuca, nie dając nawet sprostować samej sobie jak się myli. Ale o swoich poprzednich partnerach tez tak mi wmawiała. Tak wiarygodnie, że uwierzyłem, by kiedyś zaskakująco powiedzieć prawdę.
Zostawiła mnie na samym dnie odrzucając, w samotności, bez pieniędzy, pomocy zainteresowania. Bardzo to bolało. Bo cały do końca dla niej byłem. Nie mogę dojść do siebie po takim zawodzie. Wiele razy mnie oszukiwała, zawodziła ale na koniec to już wręcz niepojęte. Zastąpiła naszą relacje, bliskość relacjami z kolegami w hotelu gdzie zamieszkała i wówczas totalnie mnie odrzuciła, wmawiając wszystkim o mnie podłe wymysły, dla mnie stając się agresywna zlośliwa itd. Jakby mnie chciała dobić. Może by nie widzieć swego sumienia? Stałem się przeszkodą w jej nowych relacjach. Nie mogłem tego pojąc jak może udawać kogos religijnego będąc tak niewrażliwą, niewdzięczną, podłą. Nie mogłem uwierzyć, że człowiek może być tak niewdzięczny i podły.
Jezus mówił: -" po owocach poznacie". Czekam więc na te owoce jakie zakiełkują w Iwonie. Moją osobę przedstawia w najgorszym świetle, tak nikczemnie o mnie przekłamując – dlaczego?.
Bóg jednak wie jaka jest prawda i ufam, że prawdziwie duchowa osoba, też rozpozna, a bynajmniej nie uwierzy jedynie słowom jednej ze stron. Fałszywemu świadectwu jakim zdumiewająco stara się pogrążać tych jacy jej służyli. Mnie niezręcznie pojawiać się w kościele bo mam wrażenie, że wiele osób uwierzyło w "świadectwo o mnie", jakie przedstawia Iwona. Zdumiewa mnie jak można tak wiele nie chcieć widzieć, okazywać tyle niewdzięczności, podłości. Nieco pojąłem kiedy skonsultowałem się z zielonoświątkowcami z wrocławia jacy wiele włożyli w pomoc Iwonie kiedyś. O nich też mówi źle a oni nie chcą już mieć z nią styczności. To co usłyszałem wręcz mnie przeraziło i zrozumiałem, że jestem zbyt słaby by jej pomóc. Że to poważniejsza sprawa.
Między innymi uświadomili mi, że Iwona jest osobą jaka każdego "swojego" faceta niszczy. Błędem moim było, że kiedy była możliwość nie zawiozłem jej na odpowiednią terapię na pół roku do Gliwic, bo kobieta jaka od dzieciństwa zaznała tyle zła od mężczyzn i nie tylko, w każdym kolejnym będzie podświadomie szukała odwetu, będzie go niszczyć. Oczywiście na początku jest bardzo fajnie z nią, potrafi osaczyć faceta. Doskonała w "te klocki". Jest w tamtym kościele niejaki Janek jaki intensywnie zajął się niegdyś Iwoną. Ponoć nie mógł się pozbierać w wyniku tego pomagania. Podobnie jak ja teraz. Może każdego z mężczyzn jakiego teraz w kościele iwona sobą osaczy warto by poprosić dla jego dobra aby skontaktował się np. panem Benkiem czy jego wspólnikiem z kościoła, właścicielami sklepu z tonerami, (adres wyciąłem na tej stronie po groźbach Iwony i jej koleżanki), we wrocławiu. Oni zajmowali się też Iwoną kiedyś, ale jak oświadczył Benek: - “skończył się czas kiedy jej pomagał”. Ja za późno do nich dotarłem i za późno się dowiedziałem. Ale w sumie dla Iwony to widac lepiej, dla mnie gorzej bo straciłem dla niej wszystko.
W rzeczy samej Iwona ma teraz wiele możliwości osaczania męzczyzn odkąd zamieszkała w męskim hotelu. Więc nikt temu zapobiec nie może. A jest osobą jaka w męskim gronie czuje się jak ryba w wodzie.
Często powtarzała, że ma ducha manipulacji, kłamstwa i pożądania. Nie wiem co to jest. Iwona przez chwilę nie usiądzie spokojnie a w samotności to już absolutnie. I myślę, że jak znajdzie odpowiedniego na jej manipulacje jakim ja byłem co przyznała, i od kościoła tak jak kiedyś we wrocławiu ostatecznie odejdzie. Obym sie mylił.
Iwona jest idealna jeśli chodzi o przekłamywanie, nadinterpretacje, manipulacje. Przekona niemal każdego. To mnie w niej fascynowało. Wiele razy mówiła mi o duchu manipulacji i pożądania. Ponoć niegdyś ktoś na chwilę z kościoła ją uwolnił. Ale jak powiedziała mi przed Branicami trzeźwiejąc, ona nie wyrzeknie się tego ducha bo jej umożliwia posługiwanie się innymi.
Jej wrodzona inteligencja emocjonalna sprawia, że bardzo łatwo przekonuje ludzi, umie posługiwać się i wpływać na emocje innych. Na początku jej "talent" mnie wręcz fascynował. Uznałem, że z takim talentem każdy biznes da się rozkręcić. Ma wiele fajnych cech ale w przeszłości wiele wycierpiała od męzczyzn i co dobrze zna psychologia ona podświadomie odreagowuje to na innych mężczyznach. Osobiście za grzechy złych facetów zapłaciłem ogromne koszty. Niesposób obliczyć. Poświęciłem Iwonie niemal wszystko, godząc się na zbyt wiele w nadziei, że zmienię jej umysł, serce, świadomość. Żądała bym był jak Jezus z demoniczną lubością zadając mi ból, porażki, cierpienia. Spadały na mnie niesamowite problemy jakie jakimś cudem wywoływała. Jakoś automatycznie tak jej wychodziło. I teraz wszystkich przekonuje jakim to niby ja jestem draniem. Dojdę do siebie, jednak niech ktoś jej pomoże aby kolejny mężczyzna tak nie doświadczał. Terapii już nie chce a powinna. Często mężczyźni ją obijali solidnie za jej nikczemność i do dziś się ich boi. Ja jednak pozostanę człowiekiem i postaram się wybaczyć. I chcę zrozumieć. Zawsze chciałem i do końca miałem nadzieję, że uwolnię ją od tego.
Kiedy ją poznałem, nie miała nic, wyszła co dopiero z ośrodka dla bezdomnych. Dałem jej bardzo wiele, wiele wtedy miałem i w sobie i materialnie. Jakoś tego nie widzi, wmawiając wszystkim, że było odwrotnie. Oskarżając, że coś jej ukradłem, straciła, o niewierności, nielojalności a było odwrotnie. Zawsze pragnąłem jej dać i dawałem. Kiedy do niej przyjechałem do Poznania, zamierzała pogrążyć bezdomnego biedaka jaki był jej partnerem kiedy mieszkała na dworcu. Potem oszukując sędzinę pogrążyła jeszcze wcześniejszego partnera. Ja wtedy też uwierzyłem w to co ona mówi, Potrafi tak przekonywująco mówić, że nie sposób nie uwierzyć. Dopiero po jakimś czasie powiedziała mi prawdę, że oszukała sędzinę bo chciała go ukarać. Jest tak jak mi powiedział człowiek z kościoła we wrocławiu: - "ona potrafi oszukać nawet psychologa". Sam to widziałem i sam na skutek tego wiele wycierpiałem. Byłem zdumiony. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że posługuje się nią jakaś diabelska siła jakiej jedynym celem jest za pomocą Iwony zniszczyć mnie. Niewierzyłem sam w “cuda” jakie powoduje Iwona. Sprawy, zdarzenia jakie się za jej przyczyną działy to było dla mnie sciencie-ficktion.
Co mogłem zrobić to zawieźć Iwonę do Branic na odtrucie i odwyk ostatecznie jak się zaplątała już całkiem. Może uratowałem jej życie, zresztą nie raz. Widzę, że bardzo dobrze zrobiłem, pomimo, że sam wiele ucierpiałem też wtedy i przedtem. Potem to ja nakłaniałem ją wielokrotnie wiedząc, że była z kościołem związana, by pojechała do kościoła. Wiedziałem już na pewno, że nie dam rady jej pomóc. Kilka razy dzięki moim wysiłkom udało mi sie ją przyprowadzić. Dlaczego ona mówi odwrotnie? “Odwraca kota ogonem”.Ostatnio kiedy nie miała ochoty iść, powiedziałem jej, że powinna jakoś odwdzięczyć się Bogu za to, że tyle łask otrzymała, idąc do kościoła. Bo oznajmiła, że Bóg jest wszędzie i nie ma czasu iść do kościoła teraz. To było zaraz po wprowadzce jej do hotelu. Czułem, że to moment, że może wybrać głupoty i trzeba dać jej możliwość asocjacji mającą dobry wpływ na nią. Gdybym jej tego dnia nie zmusił wręcz moją perswazją podejrzewam, że zachlała by tam w tym hotelu z tymi budowlańcami. Bardzo była wściekła wtedy na mnie, że ją zmusiłem wręcz. Wyzywała, wulgarnie oskarżała ale udało się J . Widzę warto było, bo chodzi do kościoła a to już coś. Pomimo, że potem zadziwiająco odsunęła sie odemnie, zostawiając mnie w potrzebie, oszukując. Zrywając kontakt całkowicie. (Chciała wynająć wspólnie mieszkanie nagle się wycofując, co mnie wpędziło w kolejny kłopot). Odkąd zamieszkała z męzczyznami w tym hotelu nagle się zmieniła. No cóż tyle atrakcyjnych facetów. Po co jej ja.
Nie rozumiem jej optyki, postrzegania tak nierzeczywistego, tego co ja dla niej robiłem. Jak to pojąć, że wszystko inaczej widzi i unika prawdy? Już nie oczekuję wdzięczności, ale jak pojąć wrogość, pretensje kiedy to powinno być wręcz odwrotnie? Chce przykryć sumienie? Ja zawsze byłem jej przyjacielem i służyłem jej potrzebom. Wszystko robiłem dla jej dobra a ona teraz mówi co innego. Zadziwiające. Jak to możliwe by człowiek był bez sumienia i tak przekłamywał rzeczywistość? Nawet w tym hotelu tak naopowiadała nikczemności, że mnie nie wpuszczą. Jak to się dzieje, że jej wierzą w potworne kłamstwa tak łatwo?
Więc nie mam do niej wstępu. Po tym wszystkim co dla niej robiłem, marzłem w samochodzie. Za tyle trosk i poświęceń, opieki nad nią i jej szaleństwami. Przekonałem się tylko, że prawdą były z jej ust słowa, jakie niegdyś wyciągając ją z ciągu - jakby inna osoba przez nią oświadczała -, że “jeszcze wiele wycierpię przez nią”. Dlaczego? I kim jest ten demon przez nią przemawiający?
Moją intencją zawsze było by Iwona zaczęła żyć i myśleć uczciwie. By zbliżyła się do Boga, do Prawdy, Miłości. Ona teraz wykorzystuje kościół i energie dobrych ludzi, jak mówi Benek. Zuchwale mniemałem, że taki ze mnie dobry terapeuta, iż w niej to co złe uzdrowię. Byłem zuchwały, bo nie chciałem nawet wierzyć terapeucie (i innym uduchowionym) jaki oznajmił mi znając Iwone i mnie, że nie dam rady jej pomóc, że jestem za słaby. Że Iwona potrzebuje dużo miłości i po prostu nie dam rady. Ja chciałem udowodnić, że dam radę, więc byłem w stanie poświęcać niemal wszystko. To w niej było dla mnie wyzwaniem. Odniosłem wrażenie, że dopiero moje pogrążenie się w śmierć zadowoliło by to jej nienasycone pragnienie potrzeby miłości. Tymbardziej, że wielokrotnie kiedy cierpiałem na skutek jej działań, z naciskiem lub pogarda mówiła: - “ powieś się”. Miałem często wrażenie, że całym moim potencjałem dobra, karmiła jakąś kohortę czartów nienasyconych.
W efekcie z mozołem odpracowuję co zaniedbałem. Bo zaniedbując wszelkie swoje sprawy, cały poświecałem się iwonie tak jak zawsze żądała. Godziłem się nawet na separację od rodziny, znajomych tak jak żądała iwona. Więc zostałem totalnie sam. Nie mogłem do córki dzwonić kiedy byłem z iwoną. Żądała jeszcze niedawno abym pozmieniał nr telefonu. Nie mogłem jednak pozwolić się aż tak osaczać, bo wiele w ten sposób już poprzednio straciłem wymiernie (zabrała mi karty telefoniczne i klienci z ogłoszeń nie mogli się dodzwonić). Jej zaborczość początkowo mi imponowała, bo fajne było poczucie, że tak bardzo jej na mnie zależy. Cieszyło, że tak bardzo jestem potrzebny. Jednak po czasie zobaczyłem jej potworny niszczący mnie egoizm i zrozumiałem, że na mnie jako osobie jej jednak nie zależy. Widziała mnie jako kogoś dzieki komu może karmić, zaspakajać swoje niekończące się potrzeby jedynie. I tak jak opisano mi ją we wrocławiu - "Iwona kiedy zacznie się jej stawiać warunki albo jak widzi, że już nic więcej nie da się wssać ucieka, odchodzi".
Jak więc w niej zmienić taką tendencję? Jak uświadomić jej, że sobie robi krzywdę tak przedmiotowo traktując inne dzieci Boga?
I tak się zastanawiam... jak nauczyć iwonę wrażliwości, empatii... czy ja swoimi poświęceniami byłem w stanie to uczynić? Widzę, że nie. Starałem sie być przykładem tak wiele jej okazując dobra, służąc jej, poświecając bardzo wiele. Mniemałem, że to jakoś zauważy i zechce odwazjemniać. A jest zupełnie inaczej i to mnie zdumiewa.
Największą dla mnie nagrodą było by gdybym przyczynił się do skruszenia jej serca. Może to nieadekwatne słowo. Chodzi mi o to by jej serce zmiękło. By poczuła, doświadczyła na tyle miłość aby nie potrzebować tak ograniczać się egoizmem, lękiem. Brakiem wrażliwości. Mam wrażenie, że ciągle się boi. Że z lęku takie jej zachowania. Więc niech uzyska pokój serca, duszy. To byłby sukces.
Jak zniwelować egoizm? Ile miłości trzeba i poświęceń aby ludzie chcieli uwierzyć i wybrać miłość?
Pozdrawiam
Waldek
Tel 692195758Ps. Zanim poznałem Iwonę chciałem założyć fundację. Wydawało mi się, że z kimś takim jak Iwona zrobię to.
www.wielkieserca.prv.pl To adres tej stronki i moje poglądy wtedy, chyba inne od tego co mówi o mnie Iwona.WRÓĆ DO STRONY PIERWSZEJ
przejdź na kolejny text : kliknij w wybrany
wiersze dedykowane iwonie na koniec